czwartek, 4 maja 2017

THE WRATH AND THE DAWN | GNIEW I ŚWIT - RENEE AHDIEH


Ostatnio, co mogliście nawet zauważyć, zmieniam i poprawiam wygląd bloga i czasami wychodzą z tego dziwne rzeczy. Także, od razu wyjaśniam - wszystkie dziwadztwa, które tutaj się pojawiają to wynik moich wspaniałych zdolności w zakresie edycji szablonu. W każdym razie, dzisiaj mam dla Was pseudo-recenzję książki, na którą czekałam baaardzo długo... i jest to "Gniew i Świt" Renee Ahdieh.  Już kiedyś wspominałam, że uwielbiam baśnie tysiąca i jednej nocy, więc ta książka to 'must-read'. W dzieciństwie potrafiłam je czytać cały czas od nowa i od nowa, bo pomimo że znałam je już praktycznie na pamięć, nadal mnie zachwycały. Czy Gniew i Świt również podbił moje serce?



Jedno życie, jeden świt. W krainie rządzonej przez młodego, żądnego krwi władcę, każdy poranek przynosi cierpienie kolejnej rodzinie. Khalid, osiemnastoletni kalif Chorasanu, jest potworem. Co noc bierze sobie nową małżonkę, by o poranku owinąć jedwabny sznur wokół jej szyi. Kiedy ofiarą Khalida pada szesnastoletnia przyjaciółka Shahrzad, dziewczyna poprzysięga mu zemstę i zgłasza się na jego kolejną oblubienicę. Shahrzad zamierza nie tylko ujść z życiem, ale też raz na zawsze zakończyć okrutne panowanie kalifa. Noc za nocą, Shahrzad mami Khalida, snując zachwycające historie i odwleka swój koniec, choć doskonale zdaje sobie sprawę, że kolejny świt może okazać się jej ostatnim. Z czasem dziewczyna zaczyna rozumieć, że w pałacu z marmuru i kamienia nie wszystko jest takie, jakim się wydaje. Shahrzad zamierza odkryć prawdę. Jest gotowa odebrać życie Khalida i tym samym odpłacić mu za tak wiele skradzionych istnień. Czy miłość zwycięży w świecie pełnym niesamowitych historii i mrocznych sekretów?


Kiedy tylko przeczytałam opis tej książki, wiedziałam, że muszę ją przeczytać. No błagam, ale czy jestem jedyną osobą, którą tak cholernie zaciekawił? Opis z tyłu okładki przywiódł mi na myśl baśń o Sinobrodym, którą kiedyś znalazłam w jednej z moich starych książek. Była zilustrowana w dość zatrważający sposób, jak na książkę przeznaczoną dla dzieci, bo na jednym z obrazków ukazana była komnata pełna wiszących i ociekających krwią ciał... no w ogóle scena rodem z horroru. Jeśli znacie tą baśń to wiecie o co mi chodzi. Jakkolwiek źle by to nie brzmiało, właśnie to nawiązanie tak przyciągało mnie do Gniewu i Świtu. 

Tak naprawdę chyba nie czytałam podobnej książki, to znaczy, o podobnym klimacie. Skoro już przy nim jesteśmy, to powiem jedno - WOW, to właśnie klimat tak bardzo podbił moje serce. Renee Ahdieh ma bardzo lekki styl pisania, ale niesamowicie maluje rzeczywistość słowami. Opisy serwowane przez autorkę niesamowicie działały na moją wyobraźnię. Opisy makijażu, strojów, krajobrazów, architektury... I przede wszystkim OPISY JEDZENIA, O MÓJ BOŻE - nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego jak bardzo burczało mi w brzuchu kiedy to czytałam. gustuję w takim jedzeniu, więc naprawdę cierpiałam.


Bohaterowie. Muszę przyznać, że to jedna z moich ulubionych rzeczy jeśli chodzi o Gniew i Świt, bo to właśnie oni tworzą tę historię. Nasza główna bohaterka Shazi jest pełna gniewu i nienawiści do mordercy jej najlepszej przyjaciółki, ale inne uczucia ją dezorientują i burzą jej determinację, kiedy trafia do pałacu. Jest waleczną dziewczyną, a jej niewyparzony język idealnie dopełnia wybuchowy charakter. Czasami nie mogłam uwierzyć w to, że Shazi jest moją rówieśniczką. Khalid natomiast jest niezwykle skryty i od początku można wyczuć, że jego bezduszność wynika z owej tajemnicy, która jest na tyle istotna, by dopuścić się niejednej zbrodni. Mamy też służącą Shazi - Despinę, którą pokochałam od pierwszych stron Jalala - kuzyna Khalida, i Tariqa, dawną miłość Shazi, który pragnie wyciągnąć Shahrzad z łap potwora.







Wątek romantyczny, czyli coś co wywarło na mnie zupełnie inne wrażenie, niż miało. Tam gdzie powinnam prychać, wzdychałam z przejęcia, a tam gdzie miałam przewracać oczami prawie mdlałam z wrażenia. Także, no jest to wątek do którego normalnie powinnam się przyczepić, ale Renee Ahdieh w jakiś sposób zrobiła nim na mnie wrażenie i sprawiła, że na myśl o Shazi i Khalidzie chce mi się piszczeć trochę też płakać, biegać po pokoju tuląc książkę, a nie przewracać oczami. Nie wiem jak ta kobieta to zrobiła, ale totalnie mnie kupiła.

Do końca życia będę kochać wydawnictwo, za to, że zachowało oryginalną okładkę, bo nie ukrywam, że ona również zachęcała do sięgnięcia po książkę. Jedyne co bym w niej zmieniła, a raczej dodała to złote elementy. Ale z drugiej strony nie jestem w stanie pogodzić się z tym, że zmienili imiona bohaterów, np. z Shahrzad zrobili Szahrzad, z Khalida - Chalida, a najbardziej boli mnie Jalal jako Dżalal, no Jezu Chryste... dobrze, że nie ruszali Despiny, bo jeszcze by wyszła Deszpina Po co komu te bezsensowne zmiany literek? Nie wiem czemu miały one służyć... W oryginale imiona choć trudne do wymówienia (w polskiej wersji wcale nie stały się łatwiejsze w wymowie), cieszyły oko i, moim zdaniem, lepiej oddawały klimat książki.

Gniew i Świt nie jest idealną książką i ma parę rzeczy, do których bym się przyczepiła, ale nie mogę, bo autorka totalnie zauroczyła mnie swoją powieścią. Ta książka ma w sobie to coś co sprawiło, że totalnie mnie pochłonęła, a zakończenie zostawiło mnie z beznadziejnym pragnieniem czytania dalej.


WE tv baby i love it baybay GIF

A wy? Czytaliście Gniew i Świt? Koniecznie napiszcie mi w komentarzach, czy Wam się podobała!

Duologia The Wrath and the Dawn
Gniew i Świt // Róża i Sztylet

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz